W mojej mazurskiej wioseczce, niemal w każdej zagrodzie rosły bzy czy lilaki, jak kto woli. Łacińska nazwa bzu brzmi - syringa wulgaris, co znaczy, bez zwyczajny. Czasem zastanawiam się, czy moje nazwisko po mężu, nie wywodzi się od łacińskiej nazwy tego niezwykłego krzewu . W jaśminach jestem wręcz zakochana. Też często porastały w różnych miejscach wsi. Kiedy kwitły i pachniały, świat wydawał mi się piękniejszy, taki baśniowy. We wsi rosły jeszcze drzewa, których kwiaty miały kształt wielkich białych kul. Tak, jak na ostatnim zdjęciu ale to nie jest ta roślina Niestety, nie domyślam się i nie znam nazwy tych drzew. Ale pokolenia Niemców, które poprzednio zamieszkiwały wioseczkę, musiały być w tych ozdobnych drzewkach rozkochane, bo wyglądało to na celowe ich nasadzenia i hodowlę tych ozdobnych drzew i krzewów. Co tam morze, co tam góry, ja zapraszam na Mazury. Tak mawiają ci, którzy na Mazurach prowadzą pensjonaty.Zdjęcia, żródło; Internet.
Jak widzę kochamy te same kwiaty moje dzieciństwo też upływało przy nich. Pozdrawiam:):):):)
OdpowiedzUsuńWiesz, przyjaciółek nigdy nie miałam wiele ale jak miałam, to była to przyjażń trwała. Między nami też rysuje się nam takie pokrewieństwo dusz. Chociaż zaglądają na mojego bloga też inne fantastyczne dziewczyny, które mają cudowne, także ogrodnicze pasje. Pozdrawiam Cię cieplutko,
OdpowiedzUsuńUwielbiam....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dzięki i Pozdrawiam Kasiu.
Usuń