W poprzednim poście wspomniałam, jak ważna jest dla mnie poprawna i uzasadniona nakładem mojej pracy, wycena rękodzieła. Uważam, że jeśli tworzymy dzieła z pasją i polotem, wykonujemy je starannie i kunsztownie, co zawsze było moim rękodzielniczym manifestem, to na pewno mamy prawo do pełnej satysfakcji materialnej, niezależnie od opinii klienta na ten temat. Ale z drugiej strony, należy zauważyć, że cena rękodzieła to nie studnia bez dna, do której można wrzucić nawet najbardziej absurdalne koszty.
W praktyce panuje jednak niczym nieograniczona dowolność i w pogoni za zyskiem do tej studni bez dna wrzucamy takie absurdalne koszty jak:
- czas stania w kolejkach na poczcie i w pasmanterii,
- koszt zakupu narzędzi pracy wysokiej jakości,
- sobieliczony i dodawany do ceny procentowy zysk,
- dodatek na podatek i na ZUS,
- wydatki na własne kształcenie się,
- podatek od nieruchomości.
To tylko niektóre nieuzasadnione koszty wciskane klientom w cenę rękodzieła. Tak nie przekonamy do siebie klienta, który i tak jest sceptycznie nastawiony od ceny naszego rękodzieła.
Byś może ktoś wskaże argumenty przemawiające jednak za doliczaniem do ceny tych kosztów.
Koszty wymienione powyżej są jak najbardziej uzasadnione!
OdpowiedzUsuńEtat to 168 godzin w miesiącu, przeciętnie 21 dni pracujących - dla każdej zatrudnionej osoby jest oczywiste, że za nadgodziny się płaci, stąd doliczanie czasu na zakupy, wybór wzoru czy wysyłkę, bo to też praca, którą trzeba wykonać i która zmniejsza zasób godzin przeznaczonych na dzierganie.
Z ZUSem i podatkami to jest kompletnie oczywista sprawa - najpierw muszę zarobić na te opłaty zanim w ogóle dostanę za moją pracę jakiekolwiek pieniądze, którymi byłbym w stanie swobodnie dysponować. Jeśli mam mieć co jeść, gdzie mieszkać i w co się ubrać, to muszę zarobić więcej niż odbierze mi Państwo.
No i inne dodatkowe koszty - czyli edukacja oraz sprzęt. Bez nich nie jestem w stanie pracować, a w najgorszym razie stoję w miejscu i pozwalam się wyprzedzać przez wszystkich innych twórców i projektantów, którym się chce... Wolny rynek to trud, znój i wydatki.
Witam Panią na moim blogu i dziękuję za komentarz.Obszernej odpowiedzi udzielam Pani w moim nowym poście pt."Wycena rękodzieła czyli... nie dajmy się zwariować.Serdecznie pozdrawiam.
UsuńBardzo konkretnie napisane. Super artykuł.
OdpowiedzUsuń